Zapraszam do czytania! :)
Nie mogłam
w to wszystko uwierzyć. Przejście do kolejnej klasy z najlepszym wynikiem,
teraz ta wieść o wyjeździe. Chciałam się wybudzić z tego pięknego snu, lecz nie
miałam jak, gdyż było to realne życie. Pobiegłam jak najszybciej potrafiłam do
salonu, tata od razu się domyślił o co chodzi słysząc moje kroki i bez
zastanowienia krzyknął:
- Tak,
lecimy do Barcelony!
- Ale
naprawdę?! - zapytałam
- Claudia,
po co miałbym Cię okłamywać, przecież wszyscy dobrze wiemy, że było to Twoje
marzenie. A teraz się spełni! - powiedział tak bardzo przekonywującym głosem,
że już nie miałam powodów żeby mu nie wierzyć. Od razu go przytuliłam, myślę
nawet, że zbyt mocno gdyż chciał żebym puściła, bo go uduszę.
- Jesteś już spakowana? Mamy piętnaście minut
do wyjazdu. - powiedział.
- Oczywiście, że jestem! Mam wszystkie rzeczy
które potrzebuję, a nawet wzięłam te niepotrzebne. W końcu przezorny, zawsze
ubezpieczony! - odpowiedziałam z ogromną radością w głosie, rzeczywiście od
dawna marzyłam o wakacjach w Barcelonie.
- Wrzuć
torby do samochodu, David już to zrobił więc Ty też powinnaś.
- Z wielką
przyjemnością. - odpowiedziałam. A Wy już swoje wsadziliście? Jak nie, to mogę
pomóc, gdybym teraz usiadła chyba bym zwariowała!
- Chyba
jesteś zadowolona z wyjazdu, świetnie!
- Dziękuję,
za to. Kocham Was. – zaczęłam słodzić. – Dobra, a wracając do tematu, to gdzie
są te torby?
- Jak
jesteś taka chętna do pomocy to proszę, nasze walizki są przy drzwiach. -
zaśmiał się.
- Już po
nie idę. - powiedziałam również przez śmiech.
Jak
powiedziałam, tak zrobiłam. Idąc napotkałam się jeszcze na mojego brata.
- Najlepsze
wakacje? - zapytał.
-Najlepsze!
Przybiliśmy
żółwiki i dalej poszliśmy w swoje strony. Byłam naprawdę bardzo szczęśliwa.
Po paru
godzinach dolecieliśmy na miejsce. Podróż minęła świetnie!
- Gdzie
mamy hotel? - zapytałam.
- Tutaj,
niedaleko. Będziesz miała wspaniały widok! Plaża, morze, rześkie powietrze,
zapach słonej wody. Ahh, sama chciałabym mieć ten pokój, no ale czego się nie
zrobi dla córki. - powiedziała moja mama.
- Będę Wam
wdzięczna do końca życia! Mamo! Nie wiedziałam, że aż tyle zrobicie żeby mi się
podobało. - ucałowałam wszystkich po kolei.
Po paru
minutach jazdy znaleźliśmy się pod ogromnym budynkiem, nie śmiałam nawet pytać
czy to tutaj. Byłam pewna, że nie. Nigdy nie było nas stać na taki pobyt.
To miejsce
wyglądało jak pałac, ogromny pałac.
Znowu się myliłam.
- No to wysiadamy, skarbie. - odezwał się
tata.
- To tutaj?
Ale, jak? Przecież.. -nie zdarzyłam dokończyć bo przerwał mi Dave.
- Ty się
nie pytaj, jak i dlaczego, tylko wysiadaj i naciesz się tym miejscem! -
powiedział oburzony. - My cię tutaj zabraliśmy, tak? Tak. A więc masz zakaz
przejmowania się ile wydaliśmy , skąd w ogóle wzięliśmy tyle pieniędzy i czemu
to robimy, jasne? Mam nadzieję, że się ogarniesz.
- No
dobrze, jasne jasne.
Mama i
David poszli do recepcji, ja zostałam przy samochodzie i zaczęłam wyciągać
bagaże przy okazji rozmawiając z tatą.
- To co dzisiaj robimy? - zapytałam i czekałam
na odpowiedź.
- Dzisiaj
zostajemy w hotelu, jutro pojedziemy do miasta.
Nie
zdążyłam dowiedzieć się nic więcej, bo mama stała przy wejściu i machała
żebyśmy przyszli. Wzięłam swoje torby oraz walizkę i wyruszyłam w stronę drzwi.
Moim oczom ukazało się miejsce jak z bajki. Białe ściany, na nich piękne
obrazy, wszędzie kolorowe kwiaty. O takim miejscu marzyłam.
- Gdzie mam
pokój? - Chciałam jak najszybciej iść go zobaczyć.
- Na
pierwszym piętrze. Numer 23. Bez zastanowienia zaczęłam wbiegać po schodach,
nie zwróciłam nawet uwagi na windę, która była zaledwie dwa metry ode mnie.
Czas był w tej chwili dla mnie bardzo cenny, a nie chciałam go tracić czekając
aż przyjedzie na dół.
W pewnym
momencie się odwróciłam, aby zobaczyć gdzie idzie moja rodzina. Byli zaledwie
jakieś 10 metrów ode mnie.
Nagle
poczułam jak strasznie rozbolała mnie głowa..
Leżałam na
schodach nieruchomo przez jakieś kilka sekund, z resztą nie tylko ja. Zaraz
obok siedział wysoki chłopak, on również trzymał się za głowę. To pewnie z nim
jakimś cudem się zderzyłam.
Ale ze mnie
ofiara! Starałam się podnieść, lecz nie miałam siły.
Dylan, bo
tak miał na imię nieszczęśnik którego potrąciłam, pomógł mi wstać. Rodzice
nawet nie interweniowali. Byli zaskoczeni, można było to ujrzeć po minach na
ich twarzach. Chciałam krzyknąć, żeby zobaczyli co się ze mną dzieje, i czy nic
mi nie jest, ale w tym momencie odezwał się on.
- No i jak
piękna, tak się rozmarzyłaś że mnie nie widziałaś? - zapytał.
Przez głowę
przelatywało mi tysiąc myśli na sekundę. Był nieziemsko przystojny. Jeszcze
nigdy nie widziałam takiego chłopaka, a mam siedemnaście lat, w sumie za pół
roku kończę osiemnaście. Te jego błyszczące brązowe oczy, albo ten słodki
niewinny uśmiech. Dobra koniec, dziewczyno potrąciłaś go, pomyśl co możesz
teraz zrobić.
Przeproś!
- Claudia
jestem. Tak przepraszam, zamyśliłam się. Nic Ci nie jest? - zapytałam lekko zdenerwowana.
- Cześć
Claudia, jestem Dylan ale to już pewnie wiesz. Nie, nic mi nie jest, to chyba z
Tobą jest nawet trochę gorzej. Zanieść Cię do pokoju? Bo widzę, że masz klucz.
- uśmiechnął się.
Nagle
zaczęłam się zastanawiać, skąd niby wiedziałam, jak on ma na imię. Może go już
kiedyś spotkałam?
Nie, to
niemożliwe. Będę się trzymać wersji, że po prostu już się wcześniej
przedstawił, a ja tego nie pamiętam.
- Nie chcę
Cię wykorzystywać, już i tak pewnie zostałeś przeze mnie nieźle poturbowany.
Chłopak
nawet nie czekał aż skończę mówić, bez wahania wziął mnie na ręce i zaniósł do
apartamentu. Przyznam szczerze, spodobało mi się to. Był bardzo silny, czułam
się przy Nim inaczej, dużo inaczej.
Czułam się
przy Nim bezpieczna.
- No
proszę, jesteśmy na miejscu - powiedział.
Nawet nie
zauważyłam kiedy doszliśmy.
- O boże,
jak tu ładnie! - zachwycałam się.
- Jesteś
tutaj pierwszy raz? - zapytał.
Pokiwałam
jedynie głową, nie chciałam powiedzieć czegoś niestosownego, co w tej chwili
było by bardzo prawdopodobne.
- Nie
pomyślałem. Przecież na dole leżą Twoje walizki, pójdę po nie. Czekaj tutaj,
dopóki nie wrócę. – oznajmił i już
chciał wychodzić z pokoju.
W ostatniej chwili udało mi się go zawołać.
- Dylan,
zaczekaj chwilę. Nie wychodź jeszcze. – prosiłam.
- Coś się
stało? Mów śmiało, myślę że zrozumiem. – spojrzał się opiekuńczo.
- Dlaczego
powiedziałeś wtedy na schodach.. – zaczęłam.
- Co
powiedziałem? Przypomnij mi, mam dość krótką pamięć. – zaśmiał się.
- Dlaczego
powiedziałeś, że powinnam Cię już znać? Przecież nigdy się nie spotkaliśmy. –
powiedziałam niepewnie.
Nie
wiedziałam, jak zareaguje.
- Naprawdę mnie nie znasz,
albo chociaż nie kojarzysz? Hm, trochę to dziwne, ponieważ każda dziewczyna
którą spotkałem wiedziała kim jestem. – powiedział jeszcze bardziej mnie
denerwując.
- Więc jestem inna? Serio,
nie wiem kim jesteś. To coś złego? – zarumieniłam się.
- Nie. Nie, skądże. Jestem
Dylan O’Brien. Aktor. Teen Wolf, The Maze Runner. Kojarzysz coś? –próbował
wyjaśnić coś o sobie, chociaż ja nadal naprawdę nic nie rozumiałam.
- No to panie Dylanie, coś
słaby z Ciebie ten aktor, bo ja Cię naprawdę nie kojarzę. – próbowałam opanować
śmiech, lecz słabo mi to wychodziło.
- W sumie to lepiej, nie
biegasz za mną i nie prosisz o autograf, to takie… miłe!
- W takim razie bardzo się
cieszę z tego powodu, ale czy nie miałeś iść przypadkiem po walizki? No bo
wiesz, jak ja jestem taka miła, to Ty również powinieneś. – uśmiechnęłam się
tak, że było widać moje białe zęby.
- Przed chwilą jeszcze mnie
wołałaś żebym został! Tak się będziemy teraz bawić? No dobra! – odwzajemnił
uśmiech, było to strasznie urocze.
- Oj idź już, bo mnie
jeszcze znowu głowa rozboli! – zaczęłam się z Nim droczyć.
- Tak tylko przypomnę, że to
nie ja chciałem żebyś na mnie wpadła! – puścił mi oczko, i poszedł.
Co ja zrobiłam przez te
kilka godzin…
Ledwo co przyjechaliśmy, a
już mam rozbitą głowę, poznałam aktora, o którym istnieniu w ogóle nie miałam
pojęcia, zszokowałam rodziców, przy czym nie wiem gdzie teraz są, zgubiłam
walizki. Właśnie! Walizki! Trzeba po nie iść, przecież chyba nie chcę przez
miesiąc dysponować czarnymi szortami, białą luźną koszulką, trampkami i
okularami przeciwsłonecznymi.
Już chciałam wyjść z pokoju,
gdy nagle za drzwiami usłyszałam huk. Pomyślałam, że pewnie rodzice przyszli zobaczyć co się ze mną
dzieje, ale tym razem to nie byli oni.
Za drzwiami zobaczyłam moje
dwie torby i walizkę, na której leżała malutka karteczka. Było w niej napisane:
‘’Przyjdę jutro zobaczyć jak
z Twoją głową. Oby wszystko było w porządku. Buziak, Dylan :*’’
Czy chciałam żeby
przychodził? Lubiłam Jego towarzystwo, ale bez przesady. Znamy się pół godziny,
a on jest już taki troskliwy? Lepiej niech się nie spieszy, nie może liczyć na
wiele. Nie jeżeli chodzi o mnie..
Jak powinnam rozumieć ten
wypadek? No to chyba oczywiste że wydarzył się z mojego powodu, bynajmniej z
mojej winy. Mogłam się nie oglądać za rodziną, która i tak szła za mną, wtedy przynajmniej
wszystko było by dobrze z Nim, i ze mną. W zasadzie z naszymi głowami.
A może to był jakiś znak.
Może…
Mam tego dość, pójdę się
położyć. Koniec na dziś jeżeli chodzi o ten temat.
Ubrałam piżamę, która
znajdowała się w jednej z większych toreb, wyjęłam mój ciepły jasnoniebieski
koc i położyłam się na łóżku. Nie było takie ogromne jak te, które mam w domu,
w Londynie, za to cholernie wygodne.
Śnił mi się bardzo dziwny
sen, jeżeli nie można tego nazwać koszmarem…
‘’Umówiłam się z Dylanem. Poszliśmy
na plażę. Była naprawdę blisko hotelu. Szliśmy brzegiem morza, trzymaliśmy się
za ręce. Było idealnie, miałam przy sobie kogoś kto mnie ochroni, nie bałam się
niczego. W pewnym momencie wbiegliśmy do wody. Stanęliśmy daleko od brzegu.
Ogromna fala zalała mi głowę. Przewróciłam się. Zaczęłam się topić. Nikt nie
umiał mnie uratować.’’
I wtedy się obudziłam, byłam
wystraszona. Podbiegłam do okna, można było zauważyć tylko jasny księżyc, nic
więcej. Sprawdziłam czy z plażą wszystko porządku, czy nie ma tam kogoś kto..
nie! Nie ma mowy! Nic mi się nie stało, jestem na wakacjach, wszystko będzie
dobrze. I koniec!
Zarzuciłam koc na plecy i
szybkim krokiem poszłam pod pokój z numerem 24. Nie wiem dlaczego, ale czułam,
że muszę wejść i porozmawiać z osobą która się tam znajduje, jeżeli w ogóle
ktoś tam by się znajdował.
Był to pokój aktora, którego
poznałam przez zderzenie. Na moje szczęście jeszcze nie spał, choć było bardzo
późno.
Siedział na łóżku w samych
dresach, na szafce miał zapaloną małą czerwoną lampkę, która dawała dość sporo
światła jak na swoją wielkość. Gdy mnie ujrzał, wstał jak oparzony. Mogłam patrzeć
na Jego umięśnione ciało, wyglądał jeszcze lepiej niż kilka godzin temu, kiedy
zaniósł mnie do góry.
- Przepraszam, widzę że Ci
przeszkadzam. Przyjdę kiedy indziej. – chciałam zawrócić, choć byłam strasznie
niepewna tego co robię.
- Nie, zostań. Nie przeszkadzasz,
po prostu się zamyśliłem. – powiedział.
- O czym myślałeś? –
zaciekawiłam się.
- Raczej o kim. O pewnej dziewczynie.
Nie wnikaj na razie w szczegóły, proszę.
- No dobrze, nie będę Cię
męczyć, nie mam nawet siły. Jestem wykończona.
- Nie spałaś? – zmartwił
się.
- Próbowałam usnąć, i nawet
się udało. Miałam koszmar… - byłam zdenerwowana, cała się trzęsłam. – Ale jest
już lepiej. – powiedziałam. – Nie zawracaj sobie mną głowy, widzę że masz swoje
problemy.
-Oj nie pleć głupot. Moje
problemy nie są aż tak ważne, serio. Chodź tutaj, przecież widzę że jesteś
wystraszona. – zawołał mnie do siebie.
Przez chwilę się zawahałam,
ale rzeczywiście, bałam się. Podeszłam bliżej. Dylan objął mnie tak mocno jak
tylko potrafił, był taki gorący. Znowu miałam wrażenie że nikt mnie nie
skrzywdzi. Było to dziwne, przecież nie znaliśmy się długo. Pozwolił mi zostać
u Niego w pokoju, w końcu to tylko kilka metrów od mojego, a lepiej żebym
została tutaj, niż co chwilę przybiegała z powrotem.
Rozmawialiśmy jakąś godzinę,
nigdy nie czułam się tak dobrze w czyimś towarzystwie. Opowiadałam mu rzeczy o
których nikt nie wiedział, dosłownie nikt.
Tylko ja.
Próbowałam się jeszcze położyć,
może tym razem nie obudzę się z krzykiem.
Zasnęłam w Jego objęciach…
Komentujesz=Motywujesz ♥
Znalazlam ten blog i pomyslalam czemu nie przeczytac i jestem pod wrazeniem. Wow. :)
OdpowiedzUsuń